Lubię to – reakcja vs uczucia
Abelard Giza w jednym ze swoich stand-upów powiedział, że gdyby po kliknięciu „Lubię to” pojawiało się pytanie „Czy na pewno?”, część z nas lubiłaby o połowę stron mniej.
Myślę, że Facebook zabił w nas głębszą interpretację słowa lubię. W moim mniemaniu to już nawet nie jest słowo. Stało się reakcją nie tylko na portalu, ale też w życiu.
Pewnie, że za ekranem komputera czujemy się totalnie bezkarni i anonimowi. Kiedyś już o tym wspominałam. Wiadomo, że lepiej krzyczeć światu, że coś lubię, niż wygłaszać hejty przepełnione nienawiścią. Czasem zastanawiam się tylko czy cały fenomen like’ów poszedł w dobrą stronę. Gdy zmagałam się z brakiem pewności siebie sama łapałam się na usuwaniu zdjęć, które są stanowczo zbyt mało lubiane. Fenomen kciuków w górę, czy instagramowych serduszek spowodował, że możliwość wydawania ocen jest podana na tacy bez potrzeby znajomości kogokolwiek
Dwa miesiące temu na portalu Onet pojawiły się naprawdę genialne publikacje na temat tego, jak współczesne osądy online mogą zaowocować w przyszłości. O ile tekstu już nie znalazłam tak materiał wideo na kanale TO JUZ JUTRO świetnie ukazuje do czego mogą doprowadzi nadmierne oceny społeczeństwa.
Czy za łapką w górę może kryć się prawdziwe uczucie?
Dwa lata temu na jednej z grup na Facebooku zauważyłam, że jakiś chłopak dość często lubi moje komentarze. Potraktowałam to jako totalny przypadek nie zwracając na niego większej uwagi. Gdyby ktoś mi wtedy powiedział, że rok później nie zważając na konsekwencje zadzwonię o 3:43 po taksówkę na lotnisko i wsiądę dla niego w samolot do Londynu uważałabym tą osobę za totalnego świra.
A jak to się rozwinęło?
Od polubień przeszło do odpowiedzi na komentarze… z komentarzy przeszliśmy na messengera. P. Z perspektywy czasu stwierdza, że miał zupełnie inne wyobrażenie mojej osoby, kiedy rozmawialiśmy online. Kiedy patrzył na moje zdjęcia. Ja nie mogę powiedzieć, że jest inaczej. Stając przed realnym człowiekiem z którym budowałam wirtualną relację mam wrażenie, że patrzę w oczy obce, a nie osoby z którą online rozmawiałam o wszystkim. Myślę, że cała znajomość, która przerodziła się w związek z P. uświadomiła mi jak bardzo prawdziwi ludzie siedzą za ekranem każdego komputera. Fajnie mieć świadomość, że nasze reakcje w postaci „lubię to” działają na Nas wszystkich z podobnym skutkiem.