Ze skrajności w skrajność
Skrajność nie jest dla nikogo dobra.
Uświadomiłam to sobie kilka miesięcy temu kiedy zostałam wyproszona przez właściciela z kebaba na Półwiejskiej bo poprosiłam o falafela. Najlepsze jest to, że nie byłam, ani jestem weganką. Po prostu lubię to danie.
Stając po drugiej stronie barykady, gdy zamykam oczy widzę moją znajomą wegankę, która wyrywa sobie włosy z głowy, gdy z moich ust pada nazwa jakiegokolwiek mięsnego dania.
Skrajność nie jest problemem istniejącym jedynie na tle dzielącej społeczeństwo bariery gastronomicznej. Bo w życiu można przesadzić ze wszystkim. Od ilości makijażu na twarzy, po ilość alkoholu wlewanego w siebie w ogromnych ilościach na imprezach. Jestem w stanie zrozumieć pewne zachowania, gdzie skrajność jest zupełnie naturalnym zachowaniem. Jednak należy zastanowić się – czy wciąż zdrowym? Musimy mieć na uwadze, że obecnie każdy z nas ma wszystko na wyciągnięcie ręki. To poniekąd jest powód przesady w każdej dziedzinie.
Nie mówię, że skrajność nie puka do mojego życia. Często słyszę od P., że przesadzam w wielu dziedzinach życia. Zamiast być człowiekiem cierpliwym z pewnością jestem za bardzo nerwowym. Wydaje mi się, że jest to spowodowane trudem znalezienia odpowiedniego balansu między tym, czego nam brakuje, a przesadą.
Kiedy pół roku temu zdałam sobie sprawę, że moja przyjaciółka zachorowała na anoreksję dotarło do mnie jak łatwo obecnie ze zdrowego trybu życia popaść w skrajność, którą przedstawiają banery reklamowe, oraz zdjęcia modelek na Instagramie.
Oczywiście nie liczę na to, że świat się nagle zmieni i przestanie kreować model piękna w rozmiarze XXS. Cieszę się, że świat idzie naprzód i promuje akcje typu „body positive” (które też czasem są zbyt skrajne tak jak tu ). Chcę tylko zwrócić uwagę, że internet sprzyja przesadzie z każdej strony. Myślę, że gdyby nie wege propaganda w internecie to sprzedawca w kebabie nie powiedział mi, że „Klauzula sumienia nie pozwala mu na sprzedaż wegańskiego falafela”. Szczerze wątpię, że wyczytał takie teksty w gazecie, choć spoglądając na nagłówki w Fakcie nie mogę powiedzieć, że jest to niemożliwe.
Koniec końców tej samej nocy trafiłam na Wrocławską, gdzie kupiłam kebaba z podwójną porcją mięska.